Translations in context of "prawie straciłem kolejnego" in Polish-English from Reverso Context: Dzisiaj prawie straciłem kolejnego.
Różne rzeczy się dzieją ostatnio, ale to powoli zaczyna nas przerastać za dużo konfliktów! Poprzedni odcinek o Moherach: https://www.youtube.com/watch?v=5
Witam państwa bardzo serdecznie, w tym filmie straciłem prawie 300k w kasynie.Jeśli ktos chciałby pomóc odbudować sytuacje finansową z góry Dziękuje.Do zobac
W dniu ósmego lipca 2019 roku postanowiłem sobie sprawić prezent na "18-stkę" :DMyślę, że wyszło fajnie. Cieszę się że mogłem się podzielić chociaż garstką t
. Jak straciłem 15 992 zł na własnym produkcie. W dzisiejszym wpisie pokażę Wam, jak straciłem dużą kwotę pieniędzy oraz jak self-publishing w Polsce dał mi ostro finansowo (i czasowo) w kość. To będzie bardzo nietypowy post, ponieważ zarówno na moim blogu jak i w całym internecie mało kto tworzy treści, w których przyznaje się publicznie do porażek. Na blogach oraz na YouTubie można zazwyczaj znaleźć posty w stylu „Jak zarobiłem X złotych” i ja sam mam mnóstwo tego typu treści. Jestem jednak zdania, że wartością dla moich czytelników jest również dzielenie się własnymi porażkami, ponieważ to lekcja, dzięki której Wy możecie się wiele nauczyć i uniknąć kosztownych błędów w przyszłości. Straciłem 15 992 zł na wydaniu książki Od kelnera do milionera Długo się wahałem, czy opublikować ten wpis, ale bardzo często dajecie mi do zrozumienia, że cenicie moje materiały za ich wyjątkową szczerość. Dzisiaj przedstawię Wam w takim razie, ile kosztowało mnie wydanie własnej książki Od kelnera do milionera w Polsce metodą self-publishingu oraz ile na tym przedsięwzięciu straciłem (w sumie to tytuł tego posta zdradza wszystko od razu 🙂). Chcę zaznaczyć też na samym początku, że ja sam mam się bardzo dobrze i moja firma przynosi mi satysfakcjonujące zarobki. Zbliżam się dużymi krokami do swojego pierwszego miliona i dlatego w tym roku postanowiłem zrobić coś dla siebie, zamiast tworzyć produkty stricte dla zysku. Chyba czasem jest tak w naszym życiu, że gdy finansowo odnosimy sukcesy, to zaczynamy realizować projekty dla samej frajdy ich robienia. Tak było właśnie w przypadku książki Od kelnera do milionera, której napisanie oraz wydanie było moim wielkim marzeniem od dłuższego czasu. Wielu z Was może się dziwić, że taka osoba jak ja czerpie satysfakcję z pracy przez prawie rok za darmo (pisanie i publikacja własnej książki). Przyznaję, że od końca 2019 roku do sierpnia 2020 skupiałem się bardzo mocno właśnie na swojej książce. Pisanie treści i organizacja całego procesu publikacji oraz sprzedaży własnego produktu fizycznego to ogrom pracy, który opisałem poście na temat self-publishingu. Wiem, że niektórym trudno jest pojąć, jak ktoś może poświęcić tak dużo czasu oraz pieniędzy na opublikowanie własnej książki, która do tego finalnie przynosi tak duże straty finansowe. Jeżeli jednak czytacie mojego bloga od jakiegoś czasu, to wiecie, że to właśnie książki zmieniły moje życie. Dzięki wiedzy oraz inspiracji z wartościowych książek przeprowadziłem się do Krakowa, smakowałem życia oraz stworzyłem bardzo dobrze zarabiający biznes, który dał mi wolność. Czy tego chciałem, czy nie, po prostu musiałem napisać i wydać swoją książkę. Zależało mi również na tym, żeby pomogła ona czytelnikom powtórzyć moje sukcesy i zainspirowała ich do zmiany. Dobra książka, która sprzedaje się źle? Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego czasem kiepskie produkty są bestsellerami. W mojej karierze czytelnika mogę wymienić mnóstwo książek, które są zwyczajnie słabe, a mimo to sprzedają się rewelacyjnie. Na swojej półce mam np. książkę znanego youtubera, która jest cienka, ma przesadnie dużą czcionkę (aby nadrobić brak treści), posiada błędy i jest merytorycznie słaba. Mimo to stała się bestsellerem. Marketing w postaci drogich samochodów jest jednak zawsze bardzo skuteczny – tej lekcji najwyraźniej nie odrobiłem. Mogłem przecież wziąć w leasing jakieś sportowe auto na potrzeby YouTube’a – wybrałem jednak skromne życie, oszczędzanie kapitału oraz inwestycję w nieruchomości. 🙂 W każdym razie na rynku jest równie dużo książek, które są bestsellerami i zarazem dają ogromną wartość czytelnikowi. Przykładem może być choćby książka Finansowy ninja, która inspirowała mnie (sposób jej publikacji opisany na blogu „Jak oszczędzać pieniądze”) podczas wydawania mojej książki. Wniosek jest taki, że zarówno rewelacyjny, jak i słaby produkt może zostać bestsellerem. Choć sprzedaż książki Od kelnera do milionera jest kiepska, to jestem bardzo dumny z faktu, że dostarczyłem samodzielnie na rynek produkt wysokiej jakości. Od jakiegoś czasu otrzymuję maile od czytelników i wszystkie są bardzo pozytywne. Cieszy mnie to niesamowicie, ponieważ wiem, że daję wartość moim produktem, a nie tylko staram się na nim zarobić. Po cichu liczę też, że z czasem dobre opinie pozwolą książce zaistnieć trochę bardziej i pomogą mi pozbyć się nakładu z magazynu, co będzie oznaczało wyjście pewnego dnia na zero. Dokładnie koszty oraz przychody z publikacji książki Od kelnera do milionera Przejdźmy do analizy kosztów publikacji własnej książki w Polsce. Poniżej przedstawiam, ile dokładnie wydałem na publikację 300 sztuk papierowej wersji książki Od kelnera do milionera oraz jak przedstawiała się sprzedaż w okresie pierwszych dwóch miesięcy. Wyniki sprzedaży książki Od kelnera do milionera za pierwsze 2 miesiące sprzedaży Sprzedałem około 80 książek papierowych oraz trochę pakietów z kursem online i e-bookiem. To bardzo słaby wynik, który dał mi 5501,30 zł przychodu. Koszty publikacji książki Od kelnera do milionera Jak widać, lekko uproszczone koszty wydania książki to 21 493 zł (300 sztuk druku wersji papierowej) – można śmiało przyjąć, że było to trochę więcej, ponieważ nie uwzględniłem prowizji Tpay (1,3%), drobnych kosztów takich jak przejazdy, wyżywienie w czasie kręcenia filmów czy nocleg podczas wizyty w IMKER w Szczebrzeszynie. Największym kosztem jest tu przede wszystkim koszt mojej pracy, ponieważ przez wiele miesięcy po prostu siedziałem i pisałem treść. Podobno da się to wycenić, ale jak to zrobić, skoro pisanie książki to spełnianie mojego marzenia? W tym czasie mógłbym zrobić przecież wiele innych rzeczy, które przyniosłyby mi o wiele większy zarobek. Ja zdecydowałem się jednak zrobić coś dla siebie i wydać samodzielnie własną książkę. Biznesowo nie była to może najlepsza decyzja (jak na razie), ale teraz mogę przynajmniej spać spokojnie, bo zrobiłem to, co zawsze chciałem. 🙂 Dlaczego książka się nie sprzedaje? To pytanie zadaje sobie pewnie wiele osób publikujących swoje produkty w formie książki na Amazonie. Moje najlepsze bestsellery na Amazonie nie były nigdy produktami stworzonymi z pasji, ale raczej prostymi książkami, takimi jak np. poradnik seksualny dla kobiet (zlecam freelancerom pisanie e-booków) lub samodzielnie wykonane proste zeszyty. Właśnie takie produkty w moim przypadku otrzymywały łatkę bestsellera za granicą, a w przypadku książki Od kelnera do milionera, która zawiera ponad 400 stron inspiracji oraz wiedzy, mam problem ze sprzedażą choćby kilkuset sztuk. Informacja o książce trafiła do dość dużego grona odbiorców dzięki mojemu blogowi, liście mailingowej, filmom na YouTubie oraz płatnej reklamie na Facebooku. Coś jednak nie zagrało i możliwe, że źle sformułowałem przekaz marketingowy mojego produktu. Co ciekawe, opinie o książce są bardzo pozytywne, ale mało kto zdecydował, że potrzebuje lektury, która pokazuje, jak przebyć drogę od zera do osoby, która dostaje od życia to, czego oczekuje. Mam też wrażenie, że my, ludzie, wolimy jednak rozwiązania, które dają nam na tacy wiedzę na temat tworzenia firmy oraz zarabiania pieniędzy. Przykładem są moje kursy online, które pokazują w prosty sposób, jak zarabiać na Amazonie oraz jak tworzyć nowoczesną firmę w sieci. Na ten moment sprzedałem już wiele tysięcy sztuk kursów online i zdecydowanie mógłbym konkurować liczbą sprzedanych kursów z niejedną bestsellerową publikacją. Moja książka pokazuje natomiast dokładnie to samo co kursy (jak usprawniać swoje życie oraz jak tworzyć biznes), ale robi to głównie na płaszczyźnie naszych przekonań. Jej celem od początku była zmiana myślenia czytelnika, ponieważ uważam, że to właśnie to, jak myślimy, finalnie przekłada się na nasz sukces. Wiedza jest tylko niezbędnym dodatkiem do naszych pozytywnych przekonań – można ją łatwo zdobyć za kilkaset złotych np. z kursu, ale siłę do pracy przez lata jest o wiele trudniej w sobie wypracować. Może powinienem dołączać książkę do każdego kursu online, aby każdy kursant miał solidne efekty? Podejmowanie ryzyka to część biznesu i życia – czy potrafisz? Wnioski z tego artykułu każdy powinien wyciągnąć samodzielnie. Nie chcę, żeby przekaz z tego wpisu ktoś odebrał negatywnie i rezygnował ze swoich planów na wydanie samodzielnie książki. Zależy mi bardziej na pokazaniu Wam, że to zawsze my (self-publisherzy i przedsiębiorcy) bierzemy pełną odpowiedzialność za nasze czyny. To moje decyzje doprowadziły mnie do tej straty finansowej, podobnie jak moje decyzje dały mi własną firmę oraz wolność. Porażka jest zawsze elementem przedsiębiorczości i bez popełniania błędów nie zajdziemy daleko. Ja moje błędy pokazuję publicznie, aby każdy z Was mógł łatwiej podążać przed siebie. Przede wszystkim już wiecie, ile kosztuje wydanie własnej książki w Polsce oraz jakie za tym idzie ryzyko. Ja od początku liczyłem się z tym, że mogę stracić na książce, i pierwsze miesiące sprzedaży pokazały, że tak się faktycznie stało. Trochę mi z tego powodu przykro, ale z drugiej strony mój biznes ma się dobrze i książka nie była nigdy projektem, który miał mi dać duże zarobki. Można nawet powiedzieć, że poniesione koszty zostały niezauważone przeze mnie na przestrzeni czasu, a z samej publikacji książki jestem bardzo dumny, ponieważ dostaję od Was bardzo pozytywny feedback i wiem, że wielu z Was po lekturze otrzymało nowe pokłady energii do działania. To jak na razie całkowicie mi wystarcza, jeżeli chodzi o moją satysfakcję. 🙂 Wiem jednocześnie, że dobry produkt sam się broni i reklamuje. Może nie liczę w przyszłości na wielkie przychody ze sprzedaży książki Od kelnera do milionera, ale jest spora szansa, że w długiej perspektywie czasu nakład się wyprzeda, a cały projekt może nawet otrze się o granicę opłacalności. Dziękuję wszystkim (na dzień dzisiejszy 86 osobom), którzy zakupili ten bardzo ważny dla mnie produkt. Wiem, że pomoże on Wam stawiać kolejne ważne kroki w życiu. Jeżeli natomiast jeszcze nie macie swojego egzemplarza, to zostało jakieś 214 podpisanych przeze mnie sztuk w magazynie. Możliwe, że drugiego nakładu nigdy nie będzie i jest to jedyna okazja, żeby kupić swój egzemplarz. 🙂
Zajrzyj do innych artykułów oraz na inne media! Ten post ma 3 komentarzy Kuba 8 kw. 2022 Odpowiedz Gierka spoko, wciagajaca, sporo eventow, mozna grac solo jak i w druzynie. Zawsze jest co robic. Najwiekszy minus: pvp. Brak opcji areny czy pola bitwy, gdzie mozna sie spotkac i powalczyc z innymi graczami. Za to istnieja „biale pola” na mapie, gdzie lapia gracze z poziomami 20-30 wiekszymi od twojego, wlacznie z moderatorami gry. Stoja tam godzinami i nie mozna np. dostac sie do chempionow, ktorzy maja szanse dac ladne przedmioty. Mnie to strasznie zrazilo do tej gry i postanowilem sobie dac spokoj z kupowaniem waluty gry za zlotowki a wnet pewnie przeniose sie na gierke, gdzie nie ma takich krzywych akcji. Dzięki za opinię, na pewno komuś się przyda 🙂 Oliwia 30 cze 2022 Odpowiedz xD podstawą tej gry zawsze było pvp. Jak się nie chce walczyć, to unika się białych pól, a pety ma wyłączone przy przechodzeniu przez czerwone/białe. I tyle. Ja przegrałam wiele lat nie biorąc udziału w pvp, czasami mnie zaorali. czasami nie, ale biorę poprawkę na to, że to jest częścią tej gry i jak wchodzisz na pole czerwone/białe, to bierzesz takie ryzyko. Zresztą nie mogą Cię zaatakować o 20-30 lvl większe, bo po to masz pumpa. 🙂
Nie ma miesiąca, w którym nie spotykam się z próbą wyłudzenia pieniędzy. Czasami są to nieszkodliwe, do bólu żałosne maile, a czasami sztuczki rodem z filmów sensacyjnych. Jak nie dać się oszukać w sieci? Zebrałem wszystko na temat najnowszych oszustw internetowych. Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że każdy z nas, w każdej chwili, może stać się ofiarą przekrętu. Nawet jeśli zawsze wylogowujemy się ze swoich serwisów, mamy oryginalne hasła i cechuje nas spryt. Przekonałem się o tym niedawno, gdy prawie straciłem pół tysiąca złotych. Przekręt na BLIKFałszywe fakturyOszustwa na portalach aukcyjnychPhishing bankowy Przekręt na BLIK To forma oszustwa, na którą prawie się nabrałem. Banalna ale i autentyczna. Złodziej wykrada dostęp do profilu społecznościowego danej osoby, a następnie prowadzi komunikację ze znajomymi zaatakowanego. Zanim do tego dojdzie oszust analizuje kilka ostatnich rozmów na Messengerze, WhatsAppie czy Skype i uczy się stylu pisania swojej ofiary. Kilka chwil później wysyła do kilkudziesięciu najlepszych znajomych wiadomość z prośbą o pomoc finansową. Nalega na błyskawiczną pożyczkę pieniędzy, które zostaną zwrócone przy następnym spotkaniu. Wszystko wygląda tak, jakby to znajomy pilnie prosił o pomoc. Pożyczka ma się odbyć w komunikatorze, poprzez udostępnienie 6-cyfrowego kodu. Tuż po jego podaniu kontakt urywa się, a złodziej wypłaca pieniądze, korzystając z wypłaty BLIK w bankomacie. Często kilku znajomych przesyła część „potrzebnej” kwoty, przez co skala oszustwa sięga kilku tysięcy złotych. Nie cierpi ofiara włamania, ale jej znajomi. Jak zapobiegać? Oszustwo internetowe na BLIK jest nietypowe. Procedury bezpieczeństwa zależą od tego, po której stronie oszustwa się znajdujemy. Zdecydowanie łatwiej obronić się przed stratą pieniędzy – prośby o jakiekolwiek wsparcie finansowe wyrażane za pośrednictwem komunikatorów należy ignorować i potwierdzać osobiście lub telefonicznie. Najlepiej twarzą twarz ze znajomym. Gorzej, gdy nasze konto zostanie wykorzystane jako przepustka do oszustwa. Wówczas nawet mimo największej ostrożności i rozsądku nie ma się wpływu na decyzję znajomych, do których może zostać skierowana prośba o pomoc. Jeżeli zostanie zauważona jakakolwiek podejrzana aktywność związana z własnym kontem, należy obowiązkowo wylogować się zdalnie z wszystkich urządzeń, zmienić hasło, ostrzec znajomych postem na wallu a być może nawet powiadomić policję. Fałszywe faktury To prawdziwa plaga. Najczęściej odnoszą się do usług operatorów GSM lub dostawców mediów takich jak prąd, internet, telewizja czy woda. Ofiara otrzymuje maila z podrobioną, czasami bardzo autentycznie, fakturą za zaległości. Oszuści próbują wmówić, że wniesione opłaty nie wystarczyły do pokrycia pełni kosztów i konieczna jest dopłata. Czasami maile odnoszą się do nowych usług, które zostały rzekomo zawarte na nazwisko ofiary, a jedynym sposobem na uniknięcie problemów jest potulna zapłata. Oszuści ślą maile w terminie charakterystycznym dla zbiorczych faktur za cały okres rozliczeniowy. Często nielegalnie korzystają z logo znanych sieci komórkowych, podają dla wierzytelności dane placówki operatora w stopce maila oraz zwracają się do ofiar ich imieniem i nazwiskiem. Maile bywają też podpisane fikcyjnymi danymi konsultanta. Sztuczek jest wiele, a wszystkie wpływają na wiarygodność przesłanego dokumentu. Jak zapobiegać? Trzeba rozróżnić faktury prawdziwe od fałszywych. Przede wszystkim należy poddać analizie kanał komunikacji, którym dotarła wiadomość z jakąkolwiek fakturą. Jeżeli zgłoszoną formą dostarczania dokumentów u operatora jest poczta e-mail, wiadomość sms o nakazie zapłaty nie ma racji bytu i niemal zawsze jest fałszywa. Jeżeli operator nigdy nie przesyła faktur elektronicznie, ale tylko pocztą – maile również są wtedy prawdopodobnie fałszywe. Analogicznie działa to w innych przypadkach. Dodatkowo można zawsze sprawdzić adres email z którego przyszedł mail. Te fałszywe adresy często też wyglądają dziwnie, niczym @ Jeśli mail o dodatkowej fakturze nie wzbudza żadnych wątpliwości, można go mimo wszystko zweryfikować poprzez telefon na infolinię usługodawcy. Co ważne, numer takiej infolinii należy brać z oficjalnej strony www, a nie ze stopki maila. Oszustwa na portalach aukcyjnych Oszukiwanie klientów na portalach aukcyjnych nie jest niczym nowym, ale ten proceder wciąż trwa w najlepsze. Przy zakupach w internecie należy zachować szczególną czujność co do tego, z kim dokonujemy transakcji. Najwięcej złego dzieje się na portalach ogłoszeniowych, które są jedynie pośrednikiem zrzeszającym sprzedawcę z kupującymi, a same nie biorą udziału w transakcji. Wówczas portal nie ponosi żadnej odpowiedzialności, a oszustwa najczęściej nie da się odkręcić. Przykłady? Często zaraz po przedpłacie na wysyłkę i towar, który ma być wysłany, ogłoszeniodawcy znikają. Oszukują 10 klientów na jednym koncie, po czym likwidują je i działają dalej pod inną nazwą. W rzeczywistości niczego nie sprzedają, bo nie dysponują towarami. Z portali ogłoszeniowych warto korzystać z wyborem osobistego odbioru towaru lub wysyłki za pobraniem. Wówczas należy sprawdzić przy kurierze zawartość paczki, czy jest aby na pewno tym, co zostało zamówione. Zastraszają mnie mailami. Wam też radzę zmienić hasła Należy też uważać na ogłoszenia o bezpłatnych ofertach, w których wystarczy tylko opłacić koszty dostawy za zamówienie. To sytuacja, która często ma miejsce w handlu zwierzętami, np. przy sprzedaży rasowych psów z zagranicy. Klienci zostają wtedy często obarczeni kosztami sięgającymi tysięcy, których nikt nigdy by się nie spodziewał. Phishing bankowy To inny rodzaj oszustwa niż wszystkie powyższe, który nie dąży do wyłudzenia jednorazowych korzyści majątkowych. Oszuści wykorzystujący metodę phishingu starają się uzyskać wrażliwe dane bankowe swoich ofiar, a następnie przez długi czas kraść pieniądze z ich kont. To oszustwo na wielką skalę, w które łatwo się wplątać. Wszystko zaczyna się od maila, w którym „bank” żąda podania kodu CVV/CVC do karty w celu rzekomej weryfikacji adresu albo podtrzymania chęci korzystania z usług bankowych. Oszuści straszą blokadą konta, zamrożeniem środków albo poborem dodatkowych opłat. Niczego nieświadomi użytkownicy, którzy darzą sektor bankowy zaufaniem, podają dane. Kradzieże często nie odbywają się niezwłocznie po podaniu danych, ale dopiero po jakimś czasie. To dlatego, aby nie kojarzyć maila oszustów z włamaniem na konto. Jak zapobiegać? Podobnie jak w przypadku faktur: wystarczy zweryfikować adres email nadawcy. Jeśli nie otrzymywaliśmy nigdy przedtem żadnych wiadomości z tego maila, należy niezwłocznie powiadomić bank, korzystając z zaufanego maila lub infolinii. Należy pamiętać, że bank nie może dokonać żadnej nieprzewidzianej blokady, o której nie było mowy w regulaminie lub umowie na usługi bankowe. Co robić, żeby nigdy nie stać się ofiarą oszustw internetowych? Podstawą jest zabezpieczenie swoich danych logowania do ważnych serwisów, takich jak konto bankowe, serwis aukcyjny lub portal społecznościowy. Niestety, bezpieczeństwo haseł coraz częściej nie wystarcza i niezbędna jest całodobowa czujność i zdrowy rozsądek. Kliknij, aby ocenić ten post! [Całkowite: 5 Średnia: 5]
Obecnie nadawcami transmitującymi mecze Ekstraklasy są w Polsce: Canal+ i Telewizja Polska. Trwająca umowa obejmuje jeszcze obecny i następny sezon. W tej chwili gra toczy się o to, kto będzie pokazywał spotkania najwyższej polskiej ligi od rozgrywek 2023/24 przez cztery kolejne lata. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w walce o główny pakiet są dziś w zasadzie tylko dwa podmioty – Canal+ i Nordic Entertainment Group, właściciel platformy streamingowej Viaplay. Rozmowy są prowadzone także z TVP i Polsatem oraz z DAZN i Amazon, jeżeli chodzi o streaming. Jednak to rywalizacja Canal+ i Viaplay może wywindować kontrakt telewizyjny Ekstraklasy do ok. 300 mln zł za sezon. Taką kwotę co roku będą dzielić między sobą kluby. Cała czteroletnia umowa może opiewać na ponad 1,2 mld zł!Zakulisowe rozmowy z przedstawicielami zainteresowanych stron trwają już od dobrych kilku miesięcy. Potwierdza nam to prezes Ekstraklasy SA Marcin Animucki.– Żadnych kwot i spekulacji nie będziemy komentować. Spotkania związane z przygotowywanym przetargiem ruszyły już jesienią 2021 roku podczas targów Sportel Monaco, najważniejszej imprezy branżowej dotyczącej zarządzania prawami sportowymi. Rozmawiamy z rynkiem, żeby poznać jego oczekiwania i by sprzedaż praw przyniosła możliwie najlepszy efekt finansowo-promocyjny dla ligi – zaznacza prezes ligowej do składania ofert w majuRzeczywisty przetarg na razie nie ruszył. Ekstraklasa SA ma niebawem rozesłać zaproszenie do składania ofert.– Terminy dotyczące formalnego rozpoczęcia przetargu będą zależały od sytuacji geopolitycznej, ale dziś zakładamy rozesłanie zaproszenia do składania ofert na maj. W tej dokumentacji znajdzie się też harmonogram przetargu – wyjaśnia prezes Ekstraklasy SA – Marcin w środowisku mediów sportowych huczy od plotek. To komu przypadnie pokazywanie Ekstraklasy może mocno zmienić rynek transmisji sportowych (a zwłaszcza piłkarskich) w Polsce. Naszą najwyższą klasę rozgrywkową od ponad 25 lat pokazuje Canal+. W lipcu ubiegłego roku okazało się, że stacja straciła na rzecz Viaplay prawa do transmisji meczów angielskiej Premier League i to po ponad 20 latach. Szwedzka platforma będzie oficjalnym nadawcą angielskiej ligi na terytorium Polski aż do 2028 idzie… Canal+ na „musiku”Mówi się, że dla Canal+ „utrzymanie” Ekstraklasy to być albo nie być na rynku futbolowym. Telewizja ma w swojej ofercie na kolejny sezon francuską Ligue 1, niektóre spotkania hiszpańskiej La Liga i naszą ligę. Abonenci C+ oraz subskrybenci serwisu on-line w dużej mierze płacą za dostępy z uwagi na obecność w ofercie Ekstraklasy. Jej brak może okazać się krachem finansowym dla telewizji, której firma matka mieści się we się, że ostatnio zaczął się delikatny lobbing. Na ostatnim meczu reprezentacji Polski ze Szwecją (2:0) pojawiła się jedna z bardzo ważnych osób z Canal+, co nie zawsze było ostatnio normą. – To zwyczajowe sprawdzanie terenu i nastrojów – środowisku panuje opinia, że właściciel Viaplay – Nordic Entertainment Group „idzie po Ekstraklasę” i jest gotowe przebić każdą ofertę konkurencji. Z kolei Canal+ jest na „musiku”, żeby utrzymać swoich abonentów. To wszystko sprawia, że następny kontrakt mediowy będzie rekordowy. Rozmawialiśmy z kilkoma osobami na temat jego możliwej wysokości.– 300 mln zł za sezon jest jak najbardziej realne. Rywalizacja Canal+ i Viaplay może jeszcze podbić stawkę. Może to być kwestia dodatkowych 20-30 mln zł – tle wśród zainteresowanych podmiotów są jeszcze inne telewizje: Polsat i TVP oraz dwie inne platformy streamingowe: DAZN i Amazon. Ich wygrana w przetargu jest jednak obecnie mało do końca roku, a może wcześniej…W Ekstraklasie SA nie chcą rozmawiać o konkretnych stawkach i plotkach. Prezes Animucki i jego ludzie czekają na oficjalne propozycje. Kiedy wszystko się wyjaśni? Sporo zależy od wysokości ofert.– Przetarg chcemy rozstrzygnąć najpóźniej do końca 2022 roku. Niemniej w przypadku zadowalającej oferty i szybkiego procedowania nad umowa licencyjną, może to być wiadome wcześniej – dodaje prezes to odczytywać w taki sposób, że ewentualne przedłużenie współpracy z Canal+ będzie ogłoszone wcześniej, a związanie się z Viaplay – później. Trzeba pamiętać, że C+ musi jeszcze wypełnić obecną umowę i przeprowadzać transmisję z kolejnego sezonu 2022/ jest faworytem w przetargu?Częściej pojawiają się głosy, że mimo wszystko Viaplay. Inni mówią, że jest to „prężenie muskułów” i puszczanie plotek w eter trochę na pokaz. Canal+ pokazuje naszą ligę od lat i ma świetne relacje z ludźmi naszej piłki. Władze stacji w 2020 roku w trakcie lockdownu z powodu pandemii koronawirusa nie zawiesiły finansowania rozgrywek, mimo że sezon został przerwany. Sporo osób z naszego ligowego środowiska o tym sprawą zostaje jeszcze kwestia sublicencji, którą obecnie posiada Telewizja Polska. Chętnych do pokazywania chociaż jednego meczu w kolejce lub wybranych hitowych spotkań w sezonie na pewno nie zabraknie. W przeszłości zdarzało się przecież, że na takiej zasadzie ekstraklasowe transmisje przeprowadzały: Polsat Sport czy Eurosport. Ponoć w tym rozdaniu ewentualną sublicencję może odsprzedać dopiero zwycięzca tym sezonie 240 mln zł do podziałuJak 300 mln zł za sezon ma się do dzisiejszych stawek? W obecnych rozgrywkach kluby mają dostać do podziału i tak rekordowe kwoty.– W sezonie 2020/21 kluby otrzymały z Ekstraklasy łącznie 230,5 mln zł. Planujemy, by za aktualne rozgrywki było to ok. 240 mln zł. Obecne kontrakty mediowe z Canal+ i TVP opiewają łącznie na 1 mld zł za cztery sezony. Wartość naszych rozgrywek – ich zasięg, rozpoznawalność, jakość technologiczna, możliwości rozwoju biznesu nadawców i sponsorów – systematycznie rośnie. Pracujemy na to. Naszym celem jest więc, by nowy kontrakt godziwie wyceniał tę wartość i zapewniał lidze możliwie wysokie finansowanie na kolejne sezony – kończy prezes mianownik produkcyjnyKibice mogą być spokojni o jedno. Obecnie za produkcję telewizyjną spotkań naszej ligi odpowiada spółka Ekstraklasa Live Park (w stu procentach zależna od Ekstraklasy SA). To jej operatorzy dbają o jakość transmisji ze stadionów ekstraklasy w Canal+. Ta sama spółka współpracuje z Viaplay Polska przy okazji produkcji telewizyjnej. Ekstraklasa Live Park we współpracy z ATM System zbudowały studio w Warszawie dla skandynawskiej platformy. Kibiców martwić może niestabilność transmisji, bo przy okazji gal KSW czy spotkań Legii Warszawa w Lidze Europy zdarzały się Viaplay zacięcia. Trzeba pamiętać, że jest to platforma internetowa. Niemniej mówi się o tym, że być może kanały Viaplay pojawią się również w niedalekiej przyszłości w niektórych sieciach kablowych lub pakietach telewizji w tym wszystkim jest pewne, na całym zamieszaniu z wyborem nadawcy na kolejne lata najwięcej zyskają kluby Ekstraklasy, które zapewne dostaną kilka lub kilkanaście dodatkowych milionów złotych do swoich WĄSOWSKI WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:Bez wałów i bez trzeciej trybuny? Budowa stadionu Radomiaka znów wzbudza emocjeNikitović: – Chcę, żeby nowy trener pracował w Łęcznej przez pięć latKomu czwarte miejsce? Im dalej w las, tym mniej chętnychFot. Newspix
jak prawie straciłem kanał